Nie nadążam z pisaniem postów, bo każdorazowo chciałabym tyle napisać, że kiedy ze zmęczenia lub z braku czasu muszę ograniczyć długość posta, mam wrażenie, że nie warto pisać, bo znowu nie wyczerpię tematu.
Dzisiaj Iru dostała pierwszą dawkę chemioterapii. Decyzja co do samej chemioterapii nie była łatwa, ale nad tym nie będę się rozwodzić w tym miejscu (odkładam na później ;). Najważniejsze, że udało mi się załatwić karboplatynę, która jest trochę bezpieczniejszym lekiem (niż cisplatyna), oraz że Iru dostała kroplówkę i ma się, jak na razie, dobrze.
Na miejscu była jednak mocno zdeprymowana, jak to ona - w sytuacjach stresujących trudno do niej dotrzeć, zamyka się w sobie.
Spotkałyśmy w sali do chemioterapii innego trzyłapka - goldena, który przyjmował już trzecią dawkę chemii. Jednak różnice w temperamencie spowodowały, że Iru wydawała się baaardzo smutna - on skakał, biegał, a ona stała skonsternowana i niezadowolona z miejsca, w którym się znalazła.
Pan doktor nakręcił jednak krótki filmik, pod wrażeniem, jak Iru przybija "piątkę" :)
Padam ze zmęczenia, dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz