2013-05-17

Początek

Rak kości. Prawdopodobnie osteosarcoma (kostniakomięsak), czyli najbardziej złośliwy z nowotworów kości. Pierwszy raz taka hipoteza pojawiła się w listopadzie 2012 roku, kiedy Iru zaczęła kuleć i zdjęcie rentgenowskie wykazało przerzedzenie kości. Wtedy jeszcze liczyłam na to, że to zapalenie kości, choć - jak doczytałam później - zdarza się ono w Polsce niezwykle rzadko. Przez dwa tygodnie Iru dostawała leki przeciwzapalne i kulawizna ustąpiła. Jednak zaraz po ich odstawieniu Iru zaczęła z powrotem kuleć - więc po świętach zrobiłam kolejne zdjęcie rtg. 

Radiolog stwierdził, że charakter zmiany i jej umiejscowienie w nasadzie bliższej kości ramieniowej jest charakterystyczne dla osteosarcomy. Poinformował mnie również, że to bardzo agresywny nowotwór i  - mimo że nie widać przerzutów w płucach - to prawdopodobnie już są. W celu potwierdzenia jaki to nowotwór zalecił biopsję kości.

Biopsje były zrobione dwie, bo na podstawie pierwszej nie dało się postawić diagnozy. W końcu zapadł wyrok: osteosarcoma. Niektórzy weterynarze nie dawali nadziei, że Iru przeżyje dłużej niż pół roku - inni nie mówili nic. Miałam dwa wyjścia - i dwie opinie lekarskie. Pierwsza: jak najszybciej łapę amputować i poddać psa chemioterapii. Druga: nie narażać jej na traumatyczną operację i dodatkowe cierpienie oraz stres związany z jeżdżeniem do kliniki na chemioterapię, tylko dopóki da się jej zapewnić godne życie bez bólu, dopóki będzie radosna - starać się dać jej jak najwięcej miłości - a potem pozwolić jej odejść. Przekonana, że Iru ma przed sobą zaledwie parę miesięcy życia, a amputacja zbytnio go nie wydłuży, wybrałam opcję drugą - i zapomniałam o chorobie. A ona, wbrew przewidywaniom, kuśtykała spokojnie i za nic nie chciała przestać cieszyć się - na swój spokojny sposób - życiem.

Trzecie zdjęcie rtg, po pięciu miesiącach od pierwszego wykazało, że nadal nie ma przerzutów do płuc (a 4 miesiące wcześniej mówiono, że na pewno są, tylko ich nie widać). A także, że zmiana postępuje powoli - ale kość jest już bardzo słaba i może w każdej chwili się złamać. Okazało się również, że wyniki krwi Iru ma świetne. I przede wszystkim dalej chce jej się żyć!

Dlatego zdecydowałam się na amputację. 
Ponieważ nowotwór kości jest u psów rzadkim nowotworem, w języku polskim nie ma zbyt wielu informacji, które pomogłyby podjąć decyzje dotyczące leczenia oraz przejść przez amputację i rekonwalescencję. Szukając informacji i wsparcia, trafiłam na sporo stron amerykańskich - przede wszystkim www.tripawds.com - dzięki którym miałam możliwość dowiedzieć się, że to, przez co przechodzimy jest normalne. 
Postanowiłam opisać historię Iru na blogu, żeby pokazać, że lepiej skakać na trzech łapach, niż kuleć na czterech :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz